Alien: Romulus (2024)

Na wstępie przyznam, że jestem fanem serii Alien. Potrafię jej wybaczyć jakieś wpadki i niekiedy przeciętność bo od zawsze podobał mi się cały koncept Obcego… forma w jaki sposób działa i jaką grozę musi budzić kontakt z takim drapieżnikiem szczytowym… Zawsze mi się to wydawało doskonale wymyślone a wisienką na torcie był fakt, że stworzył go wspaniały artysta H.R. Giger.

Alien: Romulus to 7 część serii i wzbudziła we mnie zdecydowanie więcej emocji niż poprzednie 2 razem wzięte. Akcja tej części jest umiejscowiona pomiędzy 1 a 2 częścią i z czystym sumieniem muszę przyznać, że ten początkowy klimat został doskonale odtworzony. Wspaniała scenografia miasta kopalnianego. Wszystko się tam zgadza. Brudne, analogowe science-fiction. Na kolejne 2/3 filmu przenosimy się na stację kosmiczną i tutaj też mamy gęsty, wystylizowany świat rodem z Nostromo. Nadal – scenografia i udźwiękowienie robi robotę.

To co może irytować to momentami durna gra aktorska. Nie jest to nagminne więc wkręcając się w akcję i patrząc przez palce, można to pominąć. Można wręcz stwierdzić, że pasuje do narracji sci-fi horroru bo przecież nie jest to gatunek wymagający dramatycznych ról.

Może „Romulus” jest podróżą sentymentalną i dlatego budzi we mnie tak pozytywne odczucia ale nawet jeśli to dlaczego by nie. Mam na swój sposób osobistą relację z tą serią więc obecna odsłona podeszła mi bardzo. Jeśli ktoś takowej nie ma to nadal uważam, że jest to bardzo solidne kino z gatunku horror/sci-fi. Trzyma w napięciu, ma kilka epickich ujęć kamery i ogólnie prezentuje bardzo wysoką jakość audio-wizualną. Żałuję właściwie dwóch rzeczy: chciałbym widzieć tu więcej Obcego i tego, że dopiero teraz obejrzałem ten film. Jestem na tak!

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *