Nowa instancja w uniwersum Aliena ma niewątpliwie bardzo dużo plusów. Doskonała oprawa audio-wizualna jest z pewnością jej największym atutem. Efekty specjalne to zdecydowanie topka sci-fi. Niczego im nie brakuje. To samo tyczy się animacji obcych stworów a nawet ich charakterystyki. Fabularnie – bywa różnie – pierwsze odcinki bywają niejasne, tempo narracji nierówne, a momentami wątki wydają się rozproszone i mniej przekonujące. Szczypta krindżu i krzta plastiku sprawiają, że nie jest to ekscytujący aspekt tej produkcji. Zdaje się przez to rozlazła i często – przynudzająca.
Aspekt tematyczny — tożsamość, człowieczeństwo, mechanizacja życia nie są nad wyraz oryginalne. W Alien: Earth położono na nie ogromny nacisk przez co koncepcja Obcego, mocno się rozmyła. Rozmywa się jeszcze bardziej gdy odkrywamy, że ten serial opiera się na ogólnej tematyce życia pozaziemskiego a Obcy jest jedynie „jednym z wielu”. Wyjątkowo zadziwiające w perspektywie owej franczyzy. Trochę żal i rozczarowanie. Świat jest budowany bardzo wolno, wręcz ślamazarnie. Motyw dziecięcych hybryd staje się motywem przewodnim serialu a sposób jego ukazania jest raczej płaski i momentami, żenujący. Jest tam wiele zbędnych emocji i wątków bez których owe uniwersum nie ewoluowało by w miękką paciaję. Moim zdaniem, budowanie na tym ośmio-godzinnego serialu jest nieporozumieniem. Skondensowany 2-3 godzinny film miałby więcej sensu i może można by go rozważać w kategorii filmu o Obcym.
W tej formie i wykonaniu – mam największy problem z tym, że ten serial jest błędnie nazwany. Dla mnie to jest spinoff niczym Alien vs. Predator a nie typowy obrazek o tym pierwszym. Zawiodłem się niestety. W sumie już po 2 odcinku wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Poza nomenklaturą, nie ma tu nic co od zawsze przyciąga mnie do serii Alien. Szkoda.

