Monster: The Ed Gein Story

Dawno nie oglądałem serialu w takim napięciu. Człowiek siedzi przez długi czas zesztywniały, że mało członki nie odpadną. Wysoce niepokojący obraz człowieka makabrycznego i zafiksowanego ale i chorego. Potężnie przytłaczające kino. Duszne i mroczne do szpiku. Duży udział w tym odbiorze ma muzyka. Wszechobecna, dramatyczna lub budująca napięcie. Wybrzmiewa praktycznie nieustannie. Nie daje wytchnienia i nie pozwala się rozluźnić.

„Historia Eda Geina” ma także w zanadrzu kilka hollywoodzkich rozwiązań. Wielokrotnie pcha nas w pro i retrospekcje. Czasem nawet do momentu studiowania osoby rzeczonego psychopaty. Perspektywa się zmienia regularnie w tym serialu. Zabieg ogólnie udany choć z początku zostałem zbity z tropu, gdyż się nie spodziewałem.

Od 6 odcinka charakter serialu się zmienia. Dostajemy szybki ogląd dziedzictwa po Edzie, który żyje sobie spokojnie w szpitalu psychiatrycznym i chce coś dobrego dać światu (jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało). Nie będę spojlerował. Końcówka już tak nie wciąga. Emocje odpuszczają. Tematy są potraktowane skrótowo i pobieżnie. Trochę żal tej zmiany choć trzeba przyznać że duszny klimat został, jako tako, utrzymany.

Wspomnieć należy o niesamowitych rolach Laurie Metcalf i Charlie Hunnama. Tak solo jak i w duecie – wyprawiają cuda. Laurie jako psychopatyczna matka Eda budzi w człowieku wszystkie skrajne emocje po kolei a czasem i naraz. To co robi Charlie jednak wymaga niskiego pokłonu. Widziałem, że zdania są podzielone na temat tej roli i chociażby głosu jakim gra Charlie. Może jestem dziwny ale rozumiem co to interpretacja aktorska i że seria Monster to nie jest dokument. Litości… Hunnam tak dogłębnie odgrywa swoją rolę, że ciężko oderwać wzrok. Przez swoją sposobność, nikt się nie spodziewa jaki jest naprawdę i to czuć. Jego głos to jego interpretacja osobowości. To jego wkład o którym mówił w wywiadzie więc ja to szanuję. „Monster The Ed Gein Story” zapada w pamięć. Osadza się niczym gęste błoto. Doskonale zrealizowany, jakościowy serial. Może jest to typowy Ryan Murphy ale nie można mu odmówić niesamowitej dbałości o szczegóły i esencjonalnego wyczucia klimatu. Mocne 5/6 gdybym miał wystawić szkolną ocenę.